poniedziałek, 31 stycznia 2011

Adele "21"










Głos jak dzwon
Dziewczyna ma głos. Bez dwóch zdań. W ostatnich latach Adele wraz z Florence to zjawiska na scenie damskich wokali. A jak ta pierwsza poradziła sobie z drugą w karierze płytą? 

Najpierw hype
Gdzie nie posłuchać czegoś o Adele – same zachwyty. Padają nawet opinie, że będzie to jedna z najważniejszych płyt tego roku. ................................. Sorry, zakrztusiłem się kawą ze śmiechu. 

Wielkie otwarcie
Pierwszy kawałek to singlowy „Rolling In The Deep”. Fajny numer, ale bez przesady. Czy uwierzycie mi na słowo, że dalej jest tylko gorzej? O wiele gorzej! Kolejnych dwanaście piosenek to sztampowe kawałki w klimatach gospelowych, z paroma smutnymi balladkami – takimi co porzucone przez chłopaków dziewczyny słuchają na kanapie z łyżką w waniliowych lodach. Jak dla mnie rewelacyjny głos to ciut za mało.

Z hype’u nic
Wybaczcie, przesłuchałem tę płytę dwa razy i więcej nie mogę. Brnięcie przez te melodie po raz drugi było męczarnią.  Miało być osobiście (płyta jest refleksja nad nieszczęśliwym związkiem Adeli z jakimś kolesiem) i emocjonalnie, lecz nie znalazłem tam nic, co chwyciłoby mnie za gardło. Lecz jeśli lubicie produkty na poziomie Celine Dion/Whitney Houston to śmiało kupujcie. Ja wolę czekać na detoksyfikację Amy Whinehouse. 


DO POSŁUCHANIA:
Na pewno:  01 - Rolling in the Deep


Dla wytrwałych:  nie wytrwałem...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz