środa, 9 lutego 2011

Cut Copy „Zonoscope”








Jednak piszę
Nigdy nie byłem wielkim fanem Cut Copy, aczkolwiek nigdy nie ujmuje ich wkładu w świat muzyki, ani ich znakomitych produkcji płyt. Zespół nigdy nie wzbudził we mnie jakiś głębszych emocji dwoma poprzednimi krążkami i „Zonoscope” niewiele w tej kwestii zmieni.


Digitalizacja programowa
Płyta ma jedenaście numerów. Panuje na niej wszechobecny duch Air/LCD Soundsystem połączony z elektro, clubbingiem i synth-popem. Co mnie  najbardziej uderzyło, to fakt, że pomimo ogromnego bogactwa dźwięków, tak mało jest na tej płycie dobrych melodii. Wszystko jest jakby sformatowane, a czasami ma się wrażenie, że nuty były dobierane w wyniku losowania (dla mnie taki przykład to „Pharaohs & Pyramids” gdzie bezpłciowość tego tworu mnie poraża).  I niestety, zbyt często podobne uczucie towarzyszyło mi na płycie. 

Coś na rzeczy?
Ale jest parę przyzwoitych numerów (które, znów muszę to podkreślić, jednak nie wzbudzają euforii i nie wrzucę ich raczej do odtwarzacza mp3). Taki „Where I'm Going” gdyby zagrany na prawdziwych instrumentach, mógłby bez problemu pojawić się na składance Flower Power. A w przedostatnim „Corner Of The Sky”, mocny bit, wraz z plumkającymi gitarami, dobrym wokalem oraz syntezatorami stworzyły bardzo przyzwoita mieszankę. Najlepszym jest z pewnością numer 8 - „Alisa”. 

Wielkie zakończenie
Zamykający album, pietnastominutowy „Sun God” jest ponad nasze siły. Ma pomysł, jest konsekwentny, ale co za dużo to nie zdrowo. Pewnie jeśli lubisz muzykę elektroniczną będziesz w siódmym niebie. My w tym wypadku oddajemy mecz walkowerem. 



DO POSŁUCHANIA:


Na pewno: 08 Alisa




Dla wytrwałych: 10 Corner Of The Sky 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz