piątek, 4 lutego 2011

Destroyer "Kaputt"





Ciężki orzech
Mamy niemałą zagłostkę. Z jednej strony - czysto muzycznej - nie czujemy klimatu "Kaputta". Z drugiej - mimo tej różnicy - ma ona (płyta) coś w sobie urzekającego i czujemy wielki
niedosyt za każdym razem, gdy widzimy Track: 09, Min: 11:18 na odtwarzaczu.

Generalnie
Roxy Music i Gliniarz z Beverly Hills. Te dwie rzeczy przyszły nam na myśl, słuchając tego albumu. (Popowa stylistyka lat osiemdziesiątych rządzi!). Zapytajcie naszego psychologa czemu. Jest ciekawie, bogato i z charakterystycznym wokalem (tak charakternym, że wiele z was nie zniesie tej płyty tylko z tego powodu). My uwielbiamy "orygynalne" głosy - więc jest to duży plus. Ponadto, "Kaputt" zaskakuje na każdym kroku - a to ciekawym brzmieniem, a to aranżacją, a to zmianą nastroju. Nie sposób się nudzić. Czyż nie są to słowa, których każdy twórca chciałby usłyszeć?

Św. Maria
Ten album jest jak dziewica. Nie jest łatwa. Kusi, łasi się, flirtuje, wyzywa, zaczepia... ale jak przychodzi co do czego, okazuje się że zostaliśmy sami. Jeśli nasza ocena miałaby być odzwierciedleniem niezaspokojenia, pewnie dalibyśmy 9. Ale tak łatwo nie ma. Niech czeka do 35-tki i popularyzacji adultfriendfinder.pl.



DO POSŁUCHANIA:

Na pewno: 05 - Poor In Love








Dla wytrwałych: 07 - Downtown

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz