środa, 9 lutego 2011

James Blake "James Blake"








A idź pan w ...
Przyznajemy się bez bicia - daliśmy się nabrać. A to przez singiel (na dole), a to przez zachwyty plujące na nas z każdej internetowej strony. A oto okazuję się, że ten wielki debiut to zbiór muzycznych eksperymencików,
sampli i zabawy efektami do wokali. I nudzi bardzo szybko. Jeśli przebrniecie przez parę kawałków (np. "I Mind", "Lindesfarne I"),  bez zaciskania zębów, to gratulacje.


Jest "Limit To Your Love"
Dzięki bogu. Właściwie wszystkie punkty za niego. Jest świetny i basta. Ale nie gorączkujcie sie za bardzo - nie jest to jego kawałek (oryginał tutaj). Możemy wyróżnić jeszcze "To Care (Like You)" i może jeszcze "Wilhelm Scream". Ale nawet one nie są utworami. które wzięlibyśmy na spotkanie u znajomych, w celu pokazania jak to jesteśmy na czasie i mamy wyszukany gust. Nawet na to!

Już kończę:
Tylko odnotujmy, że chłopak ma niesamowity głos - taki Antonowy. I mamy nadzieję, że James Blake następną płytą nam pokaże, że sprawdza się on (głos) jeszcze lepiej w innych klimatach.

DO POSŁUCHANIA:

Na pewno (oczywiście!): 06 - Limit To Your Love




Dla wytrwałych: 08 - To Care (Like You) - nie ma nic na youtubie. Sorry...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz